Archiwum Teatrów Studenckich

Krzysztof Borowiec (fragmenty wywiadu w ramach ATA)

Imię i nazwisko: Krzysztof Borowiec

Rok i miejsce urodzenia: 1951, Dzierżoniów

Biogram: Historyk, instruktor teatralny, reżyser. W latach 70. założył w Lublinie kabaret „Legion Amba”, który w niedługim czasie został przemianowany na „Nazwać: Grupa Chwilowa”. W 1976 roku z kabaretu wyłonił się zespół teatralny: „Grupa Chwilowa”. Jako jego współtwórca  i reżyser wszystkich przedstawień zrealizował m.in. Scenariusz (1976), Lepszą przemianę materii (1978), Martwą naturę (1980), Cudowną historię (1983), Postój w pustyni (1991), Dom nad morzem (1995), Album rodzinny (1998) oraz Reprint Scenariusza (2003).

 

Data nagrania: 31 stycznia 2011

Czas nagrania: 3 h 15 min

Wywiad przeprowadziła: Agnieszka Kocińska, Katarzyna Kułakowska

Operator kamery: Przemysław Pypeć

 


Streszczenie: Krzysztof  Borowiec kreśli historię teatru Grupa Chwilowa od pierwszych kabaretowych wystąpień z „Legionem Amba” po ostatnie przedstawienie zrealizowane z zespołem powstałym po przeorganizowaniu składu w latach 90. Opowiada o kabaretowych korzeniach teatru oraz o wydarzeniach osobistych – rodzinnych, które ukształtowały jego spojrzenie na ówczesną i dzisiejszą sytuację polityczno-kulturową w Polsce i w Europie. Wywiadowi towarzyszy, będący chwilami „pamięciowym zapleczem”, syn – Jan Borowiec. W dygresyjnym toku narracji dużo miejsca Krzysztof Borowiec poświęca opowieści o relacjach teatru (nie tylko Grupy Chwilowej, ale także zaprzyjaźnionych, działających wówczas również w Lublinie – Teatru Provisorium, Sceny 6) ze Służbą Bezpieczeństwa. Zdradza kuluarowe rozmowy – zarówno odbywające się pomiędzy twórcami teatralnymi, jak i te z komunistyczną władzą. Rozmowy, mające doprowadzić do realizacji postulatów stawianych przez twórców lubelskiej kultury, będące swoistą grą w  której stawką były wyjazdy na zagraniczne festiwale, środki finansowe i pozwolenia na działalność teatralną. Opowiada o ludziach, z którymi spędził najpłodniejsze twórczo lata swego życia, o niezwykle ważnej dla Grupy Chwilowej współpracy z Rosjanami. Wprowadza w problematykę spektakli, ich przebieg oraz w metody pracy nad nimi – często niechętnie, sugerując, że pewne treści widz powinien przyswoić w miarę możliwości na własną rękę. Nie przyznaje się do konkretnych teatralnych inspiracji – mówi, że zespół chciał wszystko „wynaleźć samodzielnie”. Zdanie, które padło jeszcze przed pierwszym pytaniem brzmiało: „Nie da się opowiadać o teatrze, teatr się robi, a nie opowiada”. Żartuje, ironizuje, odpalając wciąż kolejnego, skręconego z tytoniu papierosa.      

 

Fragmenty relacji:

□   [Początki zespołu, CD1: 00:10:30 – 00:12:25]

(…) jaki był spiritus movens w ogóle tego wszystkiego. I to wcale nie była żadna Grupa Chwilowa, tylko był kabaret, który się nazywał „Legion Amba”. Bo „amba” to jest w slangu gdy „komuś coś odpierdzieli”. To jest amba. Odbiła ci amba, nie? (śmiech) Więc założyliśmy Legion Amba, to były lata chyba ‘73-‘74. I ja byłem… Ja stworzyłem klub, którym byłem kierownikiem, który był alternatywny wobec klubu SZSP-owskiego. Klub się nazywał „Szprycha” na pedagogice i psychologii. Tam na ścianach wisi. I to był ten… w piwnicach, ale tak, z takim… taki łukowaty i tak jakby beczka była na pół przecięta. Tam się mieściło 60-70 osób. Mała scenka. I tam pod (…) kopułą było takie miejsce i tam napisaliśmy hasło z rewolucji francuskiej: „Tyrani giną, gdy śpiewa lud” (śmiech) i to było motto jakby tego wszystkiego i tam odbywały się nasze kabaretowe przedstawienia. I wstęp był, wrzucało się 1,20 zł, do takiej stojącej popielniczki, która stała przed wejściem. To był wstęp. Zawsze się na jakieś pryty [приты, ros. atrakcje – K.K.] uskładało z tego. I tam ludzie walili po prostu drzwiami i oknami. Ale nas bardzo mocno, zresztą jak wtedy całe to środowisko, zresztą cały czas, mocno zaczęło „penetrować” UB, i to ostro.

□   [Od kabaretu do teatru | teatr a polityka, CD1: 00:23:00 – 00:25:05]

(…) Przede wszystkim my byliśmy bardzo obserwowani i naciskani przez administrację uczelni, bardzo częste spotkania ubeków były, przychodzili, chcieli się indywidualnie spotkać czy w kawiarniach czy gdzieś. Z jednej strony. Z drugiej strony to był właściwie taki czas, gdzie ludzie, ci potencjalni widzowie, we wszystkim do... przyjmowali nas aluzyjnie, doszukiwali się jakichś tam podtekstów. I mnie zaczęło to po prostu strasznie ciążyć już. I… Zrobiłem też – że tak powiem – naradę z Opryńskim i Kowalczykiem… (…) I tak żeśmy sobie wydyskutowali, że właściwie przez te aluzje to my… i przez kabaret – ja właśnie dlatego odszedłem od tego – że po prostu służymy komunie. Że nas po prostu używają do… Że raz nam tutaj pozwolą na coś, tam nam zabiorą. Że my jesteśmy po prostu na służbie.

K.K.: Taki trochę wentyl bezpieczeństwa.

K.B.: Absolutnie wentyl. I mówię: jak wy chcecie, wydaje mi się, że trzeba przejść od aluzji do ironii. A poza tym ja spróbuję pójść w teatr.

□   [„Postój w Pustyni” (1991) – współpraca z Rosjanami; CD1: 00:34:50 – 00:35:44]

(…) na którymś, w którymś etapie postanowiłem zrobić przedstawienie o Rosji, ale
z Rosjanami. Ale wiedziałem, że muszą to być Rosjanie wybitni, żeby, że tak powiem, żeby maestrią przełożyli tą nację swoją (śmiech). Żeby nie było, że: a tam Ruscy tacy, owacy. A przecież Zajcew w teatrze Stanisławskiego, w teatrze Wachtangowa, 70 ról filmowych, nie? Irina Nabatowa skończyła słynną Akademię Gniesinych (Rosyjska Akademia Muzyczna im. Gniesinych – K.K.) na wokal folklorystyczny, wędrówki po Syberii. Poza tym wirtuozka na tym, na fortepianie też. I ten tandem mi strasznie pasował.

□   [Teatr Życiem Płacony, CD1: 01:01:15 - 01:02:17]

(…) my dla tego środowiska po szkołach, to byliśmy zawsze amatorami. Z tym, że oni nie potrafili tego rozróżnić, i do dzisiaj nie potrafią rozróżnić tego, że jest… Tak jak
z muzyką: jest rozrywkowa, poważna, taka… Jest po prostu dobra, albo nie dobra. Co tam jakieś kwalifikacje, klasyfikacje jakieś. I tak samo było tutaj. Po prostu ktoś to ładnie ujął nie wiem, to chyba skądś jest cytat, chyba z naszego środowiska, nie wiem czy nie Ewka Wójciak, że… To chyba na jakiejś konferencji do jakiś dziennikarzy: „Jeżeli już chcecie nas nazywać, to nazywajcie Teatr Życiem Płacony”, a nie studencki, alternatywny, taki owaki.

□   [Działalność pozaartystyczna, CD2: 01:04:22 – 01:05:13]

Zresztą, mówiąc o teatrach trzeba pamiętać, że my bardzo angażowaliśmy się w tą działalność jakby pozaartystyczną – to znaczy, na przykład: to teatry założyły NZS, czy ludzie z teatrów (…) Każdy nasz wyjazd to były przywożone albo książki albo powielacze. Nigdy nas nie dupnęli, bo żeśmy mordę w kubeł trzymali.

□   [Metody pracy, CD3: 00:21:38 – 00:24:06]

Na dobrą sprawę, to my wiedzieliśmy, co robimy, a o tym, co zrobiliśmy – dowiadywaliśmy się od widzów. (…) Raz, że jeśli już – to były kompilacje jakieś doświadczeń naszych, może ktoś przyniósł tekst, może ktoś się już naczytał, coś tam. Poza tym my pracowaliśmy w ten sposób, że jak spróbowaliśmy zakreślić temat, to jedna, czasami dwie osoby, na każdej próbie był jeden pokaz. Pokaz nazywaliśmy – ktoś robił pokaz czegoś. I… no i jak to zostawało, to sobie każdy coś tam notował, to na następnej ktoś tego, i czasami… i dlatego to się… przedstawienia budowane z próby na próbę, może tak się wlokły trochę – ale też tu nie można było Natomiast, po prostu żeśmy, jak już został ten skład nasz – taki się ukształtował… ale też tak, w zasadzie – to w sposób naturalny się stało. Nikt nie był zatrzymywany na siłę i nie był też nikt wyrzucany. Zresztą tu trzeba było być bardzo delikatnym – teatr to bardzo delikatna materia – tutaj po prostu każdy, kto był w tym przedstawieniu, jak ktoś mówi spektakl to mnie wkurza. (…) bo to nie jest polskie słowo. Poza tym to jest przedstawienie albo, w naszym przypadku, można to nazywać, że to jest wypowiedź teatralna. Wypowiedź poprzez teatr.

□   [„Teatr to jest olbrzymia odpowiedzialność”, CD3: 00:56:18 – 00:57:31]

Teatr to jest olbrzymia odpowiedzialność. Odpowiedzialność nie tylko za to, co się pokazuje, z czym się wychodzi. Ale za tych ludzi, z którymi się pracuje. A co ja mogę zapewnić tym ludziom? Co mogę zapewnić? Czy jakiś bałwan mi da dotację, a może nie da? Czy jakiś mi pozwoli w sali jakiejś pracować, albo nie? To jest po prostu… i co? I znowu w ten… w jakąś huśtawę z tymi urzędnikami wejść? Przecież 60, może 70 procent, to my, to się traciło na sprawy organizacyjne. Organizacyjno-bytowe. A 30 procent to na robienie teatru było. Przecież to mogłoby w ogóle wszystko kwitnąć. Gdyby nie ten syf, gdyby nie te bariery urzędnicze, gdyby nie te blokady finansowe, gdyby co jakiś czas priorytety – gdybym się zapisał do jakiejś partii, to pewnie bym miał pieniądze.

□   [„Ponad 30 lat poświęciłem teatrowi”, CD3: 01:03:20 – 01:03:45]

Tak się to moje życie potoczyło, w końcu ponad 30 lat poświęciłem temu teatrowi, czy tam teatrom różnym, ale w pewnym momencie mi się odechciało tego wszystkiego – przede wszystkim tego przyłożenia organizacyjnego, i odpowiedzialności za ludzi, którym nie byłbym w stanie po prostu niczego załatwić no.

[pełny zapis wywiadu dostępny w Archiwum Teatru Alternatywnego]


 

 

 

 

 

 

[ © 2008 INSTYTUT TEATRALNY IM. ZBIGNIEWA RASZEWSKIEGO

[ projekt strony: mg85 i tokyo